piątek, 26 lipca 2013

Chapter 9

Speak softly, love and hold me warm against your heart
I feel your words, the tender trembling moments start
We're in a world, our very own
Sharing a love that only few have ever known 



Tydzień. Siedem dni. Siedem dni, które non stop spędzałam z Harry’m. Starałam się kończyć wcześniej, w nocy odbywać treningi, a popołudniami spotykać się z nim.  Wciąż pamiętałam, że pracuję, że to wszystko to iluzja. Nagle stałam się sławną dziewczyną Stylesa. Mówiono o nas wszędzie. Nie mówię, że mi się to podobało, ale musiałam ścierpieć.

            Siedziałam właśnie w wielkiej sali, gdzie przeprowadzaliśmy rozmowy. Stukałam palcami o blat stołu, słuchając pracowników. Głowa przechylała mi się na prawo, a potem na lewo i tak w kółko.
            -Weronica, kiedy przystąpisz do końcowego celu? – spytał Dave, wyrywając mnie tym samym z rozmyśleń.
            -Ee… - chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. – Nie długo.
            -To znaczy? Wiesz klient chce już go sprzątnąć.
            -Mówię, że nie długo. Muszę zdobyć jego zaufanie. – syknęłam.
Miałam ich wszystkich po kolei dość. Wiedziałam co robię. Nikt mnie nie będzie pouczał i rozkazywał. Omiotłam ich spojrzeniem i wstałam, odpychając metalowe krzesło. Wściekła wybiegłam z budynku, akurat w ramiona Harry’ego, który na mnie czekał. Wtuliłam się w niego, wdychając cudowny zapach chłopaka. To wszystko mnie przerastało. Nie miałam siły.
            -Zabierz mnie do siebie. – poprosiłam.
Brunet odwrócił się, otwierając drzwi od swojego auta. Pozwolił, abym wsiadła, po czym sam zajął miejsce kierowcy. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Jechaliśmy szybko, bez zatrzymywania.
Paręnaście minut później byliśmy na miejscu. Otulona ramieniem przez chłopaka, zostałam wprowadzona do jego domu. Zaniósł mnie na sofę, kucając obok.
            -Ronnie…- wyszeptał gładząc moje uda.
Spojrzałam na niego z pod rzęs. Położyłam mu dłoń na policzku, delikatnie głaszcząc. Pochyliłam się i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Wplotłam palce we włosy Loczka, a on wsunął język do moich ust. Robiło się co raz bardziej gorąco i namiętnie. Odsunęłam się od niego dysząc. Ciepłe i miękkie wargi Styles’a, wyznaczyły niewidzialną drogę po mojej szyi. Przymknęłam powieki, rozanielona. Zabierał mnie do nieba, swoimi gestami i pieszczotami.
            -Kochajmy się. – wymruczałam mu do ucha, przejeżdżając palcami po jego karku.
            -Z przyjemnością. – odpowiedział biorąc mnie na ręce.
W jego oczach tliło się pożądanie, a zarazem podniecenie. Podobało mi się to,  że tak na niego działam. W drodze do sypialni chłopaka, rozpinałam powoli guziczki jego koszuli. Gdy tylko postawił mnie na podłodze, zdarłam ją z umięśnionych ramion Hazzy. Zjechałam w dół, całując tors kochanka. Odchylił głowę do tyłu, a przez jego twarz przeszedł cień zadowolenia. Jego dłonie wplotły się w moje włosy, a ja znów uniosłam się ku górze, palcami rozpinając pasek spodni chłopaka. Nie pozwolił mi dokończyć tego zadania, gdyż podniósł mnie, sadzając na swoje biodra. Mój oddech momentalnie przyspieszył, kiedy brunet przyparł mnie do ściany. Złapał gwałtownie mój podbródek, wpijając się w moje usta, które tylko na to czekały. Każda komórka ciała pragnęła Harry’ego Styles’a. Chciała mieć go dla siebie, przy sobie. Nic się teraz nie liczyło. Tylko oni i ich namiętność.
            Harry położył mnie na łóżku , zdejmując najpierw moją koszulkę. Obdarowywał moją skórę drobnymi pocałunkami i muśnięciami palców. Wyginałam się w łuk, głośno wzdychając. Niby nic takiego, a miałam mroczki przed oczami z rozkoszy. Zsunął moje spodnie, rzucając je gdzieś w kąt, razem ze swoimi. Przejechał wargami po mojej nodze, unosząc ją do góry. Załaskotało mnie zgięcie pod kolanem, kiedy je ucałował. Uśmiechnął się i powrócił do mojej szyi, przysysając się, tak że powstał ślad jego warg. Ja za to znów zanurzyłam palce w jego włosach. Jego dotyk był taki kojący, przyjemny, nie zapomniany. Nikt tak dawno mnie nie pragnął, jak on teraz.
            W końcu podniósł na mnie wzrok i spojrzał głęboko w oczy, a ja utonęłam w nich powtórnie i bez powrotnie. Podsunął dłoń pod moje plecy, delikatnie mnie podnosząc. Sprawnie rozpiął mój stanik i zostałam przed nim prawie naga, nie wstydząc się. Nim się spostrzegłam, żadne z nas nie miało bielizny.
 Światło księżyca wdarło się przez niezasłonięte okno do sypialni, oświetlając nasze ciała. Skąpani w nim, kochaliśmy się długo nie mogąc nacieszyć się sobą nawzajem. Ja chciałam więcej, on chciał więcej. Tej nocy nie było granic i powstrzymywania.  Czułam się opętana jego dotykiem i pocałunkami. Mogłam przysiąść, że mógł zrobić ze mną co tylko chciał. Byłam mu całkowicie oddana. Otulona jego zapachem i ramieniem, zasnęłam.
            Przebudziłam się z uśmiechem na ustach. Moje ciało było obolałe, ale spełnione. Obróciłam głowę, napotykając czułe spojrzenie kochanka, który przyglądał mi się podpierając na łokciu. Odgarnął mi zabłąkany kosmy i ucałował w skroń.
            -Dzień dobry Harry. – wymruczałam, przeciągając się.
            -Witaj Ronnie.
Przekręciłam się tak, że nasze klatki się stykały. Objęłam jego kark i musnęłam wargi chłopaka. Zostawiłam go w niezadowoleniu, bo odsunęłam się i wstałam z wygodnego łóżka. Naciągnęłam swoją bieliznę i granatową koszulę Harry’ego, która wisiała na krześle. Obróciłam się do niego, figlarnie uśmiechając.
            -Idź pod prysznic, a ja zrobię śniadanie. – klęknęłam na łóżku mrucząc.
Przyciągnął mnie do siebie, powtórnie całując. Usiadłam na nim, oddając namiętne i żarliwe pocałunki. Wsunął sprytnie dłonie pod koszulę i gładził moje nagie ciało. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do jego dotyku. Zawsze będę tak reagować. Odsunęłam się, a chłopak jęknął.
            -Kotku pod prysznic, ja idę robić śniadanie. – zaśmiałam się i zeszłam z niego, idąc do kuchni.
Krzątałam się po pomieszczeniu, smażąc naleśniki. Miałam bardzo dobry humor i nie miałam zamiaru iść dzisiaj do pracy, aby go sobie zepsuć. Noc spędzona ze Styles’em, na pewno była jedną z niezapomnianych. Mam nadzieję, że zdążę ją jeszcze powtórzyć, przed jego śmiercią…
            Z rozmyśleń wyrwały mnie gorące pocałunki na mojej szyi i dłonie ma biodrach. Uśmiechnęłam się z satysfakcją, ale nie odwróciłam się. Dokończyłam swoje wcześniejsze zadanie i nałożyłam na talerze, nasze słodkie śniadanie. Usiedliśmy przy wyspie kuchennej. Byłam karmiona przez chłopaka, więc było wesoło. Dużo się śmiałam, a jeszcze więcej całowałam. W ogóle nie mogłam się oderwać od jego ust, co go rozbawiało. Popołudniu, Harry odwiózł mnie do mojego domu, zostając na chwilę. Żadne z nas nie chciało się rozdzielać. Chcieliśmy być obok siebie.
            Siedziałam z nim na kanapie i oglądaliśmy Titanica. Zanim doprowadziłam się do łez, zadzwonił mój telefon. Podniosłam głowę z kolan bruneta i sięgnęłam po komórkę, leżącą na stoliku. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
            -Tak?
            -Witaj Ronnie. Słuchaj mamy problem z Nelką. Chora jest. – usłyszałam zmartwioną mamę.
Usiadłam gwałtownie, słysząc te słowa.
            -Jak to? Na co?
            -Przewlekła grypa. Lekarze położyli ją w szpitalu, bo jest strasznie słaba i ma wysokie gorączki.
            -Przyjadę. Zaraz będę. – odpowiedziałam, rozłączając się.
Wytłumaczyłam Harry’emu, że muszę jechać do rodzinnego miasta. Nie mówiłam tylko po co. Zrozumiał to i nie długo później gnałam do Liverpoolu. Jechałam tak szybko jak się dało. Po prostu chciałam być przy mojej córeczce. Dotarłam do szpitala , odnajdując mamę. Wskazała mi salę Neli, w której zaraz się pojawiłam. Usiadłam przy łóżku dziewczynki, całując ją najpierw w czółko. Mój aniołek…
            Gdy rano przeprowadziłam rozmowę z lekarzem, dowiedziałam się, że stan dziecka się poprawia. Spokojnie mogłam zabrać ją już do domu. Tak tez zrobiłyśmy razem z mamą. Siedziałam u niej dwa dni, opiekując się i pomagając przy małej, rodzicielce. Stęskniłam się za tym maleństwem. Brakowałam mi jej tam, w Londynie, ale nie mogłam tego zmienić. Jeszcze nie teraz.  Kiedy moje życie będzie uporządkowane i bezpieczne dla mojej córeczki, zamieszkamy razem i będę normalną mamą. Będę chodziła z nią na spacery i odprowadzała do przedszkola. Będę kupowała jej sukieneczki i bawiła się lalkami. Będę przy niej… Ona nie będzie miała ojca, którego ja muszę zastąpić. Ja również nie miałam. Straciłam go bardzo wcześnie i wiem co to znaczy, wychowywać się tylko z jednym rodzicem. Zawsze się ma tą pustkę w serce, pustkę którą powinien zapełnić tata.
            Musiałam jak najszybciej skończyć z tą pracą. Wykonam to ostatnie zlecenie i zajmę się czymś normalnym. Ja Weronica Fletcher nie chcę już zabijać!
 
Cześć! Rozdział jest znów dłuższy i mam nadzieję, że się podobał. Nie długo historia dobiegnie końca. Niestety lub stety. To opowiadanie nie miało być jakieś długie... Dziękuję tym, którzy zwracają uwagę na moje błędy ( to pomaga!). :)   Jak podoba się szablon?
 Alicja
 ♥♥Skyfallgirl♥♥

niedziela, 21 lipca 2013

piątek, 19 lipca 2013

Chapter 8

Elevator buttons and morning air
Strangers' silence makes me wanna take the stairs
If you were here we'd laugh about their vacant stares
But right now, my time is theirs
Czy randkę z Harry’m mogę dodać do udanych? Zdecydowanie. Mimo, że wszystko jest zaplanowane, czego on nie wie, podobało mi się. Dobrze czuję się w jego towarzystwie, ale przecież ja się do nikogo nie przywiązuję. Do nikogo oprócz Neli.
To moja praca. Nie mogę pozwolić, aby sławny piosenkarz zawrócił mi w głowie. Jak bym wtedy wyglądała wobec pracowników? Jak uległa…
Minęło kilka dni od tego wieczoru. Wracałam właśnie z pracy, kiedy mój telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować. Wyciągnęłam go, odbierając połączenie.
            -Tak?
            -Cześć Ronnie. Miałabyś ochotę na spacer? – w słuchawce usłyszałam radosny głos Harry’ego.
            -O, myślę że to dobry pomysł. Kiedy…- nie dokończyłam, bo pod apartamentem zobaczyłam chłopaka.
Uśmiechał się rozłączając połączenie. Moje kąciki ust lekko się wygięły ku górze. Powoli do niego podeszłam, chowając smartphona.
            -Cześć, rozumiem, że chcesz mnie zabrać na spacer teraz? – zaśmiałam się odgarniając, włosy z czoła.
            -Jeśli mogę. – znów błysnął białymi ząbkami i ukazał dwa dołeczki w policzkach.
Całokształtowi dodawały uroku jego szmaragdowe, duże oczy. Strasznie mi się podobały. Gdy w nie spojrzałam, do razu się zatapiałam. Możliwe, że to nie wróżyło nic dobrego, ale nie panowałam nad swoimi emocjami.
            Otrząsnęłam się z zapatrzenia i uśmiechnęłam. Wzięłam chłopaka za rękę i ruszyliśmy w stronę parku. Nasze dłonie cały czas były ze sobą splecione. Przecież to tylko gra…- przeszło mi przez głowę. Tak, to tylko gra. Nic poza tym. Sztukę kłamania mam opanowaną do perfekcji. To samo z udawaniem, ale … ale czy ja aby na pewno udawałam? Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. W ogóle nie powinnam tak myśleć.
            -Ronnie… - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry’ego.
            -Tak? – spojrzałam na niego, mrugając oczami kilkakrotnie.
            -O czym tak intensywnie myślisz?
            -Tak ogólnie. O wszystkim. – posłałam mu uśmiech i ruszyłam dalej, równo z chłopakiem.
Szliśmy co raz więcej rozmawiając. Poznawałam go od tej innej strony. Mniej medialnej. Opowiadał mi o swoich zainteresowaniach, o tym co lubi, a ja odwdzięczałam się tym samym. Może skrywałam więcej, ale nie kłamałam. Nie powiedziałam mu o Neli, ale o niej nikomu nie mówię. Dave i reszta nie wie. Tak ma zostać, bo ta wiedza nie jest im potrzebna do niczego. Tak samo i Harrye’mu, przecież nie będziemy razem.
            Czułam się co raz pewniej w jego towarzystwie. Od bardzo dawna nie uśmiechałam się czy nie śmiałam. On powodował, że znowu to robiłam. Śmiałam się. Dobrze , że nie zapomniałam jak się to robi. Chłopak uznał, że mam słodki chichot. Ja uznałam, że ma słodkie dołeczki i znowu wybuchnęliśmy śmiechem.
            Pomału wracaliśmy, kiedy krople deszczu zaczęły spadać z nieba. Stukały o betonowe chodniki i ławki w parku. Harry pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy biec. I tak byliśmy cali mokrzy, więc nie było szans na ucieczkę, ale była zabawa. On biegł tyłem i patrzył na mnie. W końcu się zatrzymał i ramieniem, przyciągnął mnie do siebie. Ten ruch był niepewny, a na pewno nieprzemyślany. Jego wzrok utkwiony był w moich oczach. Dłonią gładził mój policzek i co raz bardziej się pochylał. Weronica nie raz całowałaś, kogoś kogo miałaś zabić prawda? – odezwało się moje ja, kiedy nasze usta dzieliły milimetry. A w cholerę z pracą. – rzuciłam w myślach i przyciągnęłam chłopaka. Wpił się w moje usta,  a ja oplotłam jego szyję. Pocałunek był delikatny, czuły, ale zarazem namiętny. Miliony kropelek spadających na nasze ciała, wzbogacały tylko nastrój. Lekko się uśmiechnęłam,  przygryzając mu wargę. Na jego twarzy też pojawił się, cwaniacki, uśmiech. Było warto. Dawno nie czułam czegoś takiego. Nie całowałam się tak jak z nim.
            Odsunęliśmy się od siebie, opierając o czoła. Przymknęłam powieki wyrównując oddech. To mi się podobało. Chciałam więcej. Ujęłam twarz Harry’ego w swoje dłonie i musnęłam wargami jego wargi. Zaczęło mocniej padać, więc pociągnęłam bruneta za rękę i pobiegliśmy do mnie. Weszliśmy do mieszkania trochę ochłonięci.
            -Teraz pójdę się przebrać, ty zdejmij tą koszulę i rozwieś w łazience. – nakazałam zdejmując buty z nóg. – Tam jest łazienka. – wskazałam białe drzwi i udałam się do sypialni.
Rozebrałam się z mokrych rzeczy i nałożyłam coś luźniejszego. Przeczesałam włosy i wróciłam do chłopaka. Musiałam przyznać, że klata Harry’ego Styles’a jest…wow? Serio…Odwróciłam od niego wzrok i pognałam do kuchni.
            -Chcesz herbaty? – spytałam wychylając głowę do salonu.
            -Yhym – mruknął coś siadając na kanapie i bawiąc się telefonem.
Zrobiłam nam ciepły napój i z dwoma kubkami, ruszyłam do pomieszczenia obok. Podałam jeden chłopakowi, a drugi zatrzymałam dla siebie. Usiadłam obok niego i podkuliłam nogi.
            -Podobało mi się dzisiaj. – odezwałam się, posyłając mu nieśmiały jak na mnie, uśmiech.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie.
            -Tak? Mi też.
Włączyłam jakiś film i tak wyszło, że oglądaliśmy do późna wieczorem. Ja nie chciałam, żeby szedł, więc ciągle wymyślałam jakieś zajęcie. Nie zdawałam sobie sprawy, że coś się ze mną dzieję. Że coś jest nie tak. Nigdy się tak nie zachowywałam.
            Około północy, chłopak zaczął się zbierać. Przyniosłam mu jego koszulę i pozwoliłam się ubrać, bo nadal chciałam, żeby został. Oparłam się o ścianę i patrzyłam jak zapina guziczki. Podeszłam do niego zarzucając mu ręce na szyję.
            -Dobranoc Harry. – mruknęłam całując kącik jego ust.
            -Dobranoc Weronico. – oddał delikatnie pocałunek i opuścił moje mieszkanie.
Westchnęłam i poszłam do sypialni. Położyłam się do łóżka, odpływając.
            Siedziałam przy biurku w swoim gabinecie i przewracałam kartki jakiejś gazety. Ja i Styles, ja i Styles, ja i Styles wszędzie! No, ale czego miałam się spodziewać…- przewróciłam oczami i wstałam z wygodnego fotela. Wezwałam sekretarkę, która zrobiła mi czarną, mocną kawę. Przechadzałam się po całym pomieszczeniu z filiżanką. A może ja chciałam zmienić swoje życie ? Może chciałam przestać zabijać? Nie wiem, nic nie wiem. Gubiłam się we własnym świecie.
Dzisiaj postarałam się, aby był dłuższy. Udało się! sukces normalnie.( dłuższy od tamtych). Mam nadzieję, że się podoba i liczę na szczere opinię.
Alicja
♥♥Skyfallgirl♥♥

Chapter 7


Find light in the beautiful sea
I choose to be happy
You and I, you and I
We’re like diamonds in the sky
Moje dni mijały na pracy i treningu. Wychodziłam z domu o dziewiątej, a wracałam po 2 w nocy. Cały czas byłam na nogach, ale nie mogłam odpuścić. Musiałam ćwiczyć i nad wszystkim panować. Nikt inny za mnie tego nie  zrobi. Co to by była za drużyna bez kapitana, albo wojsko bez dowódcy. Musiałam ich pilnować, bo zrobili by jakieś głupstwo przez które były by problemy. Tydzień od gali. Równe 7 dni. Czekałam na jakiś znak, telefon, wiadomość od Styles’a. Sama miałam jego numer, ale on o tym nie wiedział i tak miało na razie zostać. Chłopcy często podjeżdżali pod jego dom i obserwowali. Przynajmniej wiedziałam co się u niego dzieje.
Wróciłam wcześniej do siebie i mogłam trochę odpocząć. Wzięłam kąpiel i zrobiwszy sobie obiad, zasiadłam przed telewizorem. Padło na jakiś film akcji. Oglądałam z zaciekawieniem, kiedy seans przerwał mi mój dzwoniący telefon. Nie patrząc kto to, odebrałam.
-Tak słucham?
-Cześć Weronico. Z tej strony Harry – usłyszałam i od razu przeszłam do pozycji siedzącej.
Na mojej twarzy pojawił się, nie wiem czemu, uśmiech. Czekałam tylko, aż zadzwoni i wreszcie to zrobił.
-Cześć Harry – odparłam powoli.
Chwila ciszy w słuchawce.
Jego przyspieszony oddech.
Moje zniecierpliwienie.
-Chciałbym zapytać czy nie spotkałabyś się ze mną jeszcze? – odezwał się po raz drugi.
-Jasne, chętnie. Kiedy chcesz się spotkać?
-Yy… no wiesz kiedy chcesz…
-Może piątek co? – zaproponowałam po na myślę.
-Dobrze, piątek o 20. Przyjechałbym po ciebie, tylko podaj mi adres – poprosił.
-Za chwilę wyślę ci wiadomość – odparłam. – Cieszę się, że zadzwoniłeś…
Zaśmiał się cicho.
-Do zobaczenia – pożegnaliśmy się i chłopak się rozłączył.
Podskoczyłam na kanapie. Wszystko idzie tak jak powinno. Nie długo sobie jeszcze pożyje… No trudno. Usatysfakcjonowana położyłam się spać. Teraz dopiero się zacznie…
W piątek poszłam do pracy jak zwykle. Wykorzystałam trochę czasu na papierkową robotę, a później wybrałam się na zakupy. Miałam zamiar zakupić sobie jakoś sukienkę na ten wieczór. Jakoś wyglądać muszę – pomyślałam. Chodziłam po sklepach szukając czegoś odpowiedniego, aż wreszcie w moje ręce wpadła świetna, czerwona sukienka. Gdy ją przemierzyłam pasowała idealnie, więc nie miałam żadnych wątpliwości. Dokupiłam do tego standardowe, czarne szpilki i wróciłam do domu, aby się przygotować. Stanęłam przed lustrem w samej czerwono krwistej bieliźnie, rozpuszczając włosy na ramiona. Chwilę przyglądałam się własnemu odbiciu, aż nałożyłam na siebie odpowiedni materiał. Przygładziłam go dłońmi do ciała i nasunęłam na stopy obcasy. Zastanawiałam się nad fryzurą, aż w końcu spięłam je w kok. Skierowałam się do łazienki, aby nałożyć lekki makijaż i gotowa poszłam do holu, bo usłyszałam dźwięk dzwonka. Otworzyłam drzwi uśmiechając się.
-Witaj – uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
-Cześć… wow. Ślicznie wyglądasz Ronni…- przerwał na chwilę. – Mogę tak do ciebie mówić?
-Myślę, że tak. Idziemy? – spytałam.
Harry pokiwał głową i ujął moją dłoń. Sprowadził na parking i otworzył drzwi do swojego czarnego maserati. Zajęłam miejsce w wygodnym fotelu spoglądając na Stylesa, który wsiadał na miejsce kierowcy. Miał na sobie czarną koszulę, rozpiętą na górze dwoma guzikami, a do tego czarne rurki. Wyglądał pociągająco. Przygryzłam dolną wargę i skupiłam wzrok na przedniej szybie. Auto ruszyło w nieznanym mi kierunku, ale nie dopytywałam się. W końcu samochód się zatrzymał, a my byliśmy na miejscu. Jak się okazało staliśmy przed restauracją. Jedną z tych droższych. Znowu splótł nasze dłonie i wprowadził mnie do środka. Zasiedliśmy do przygotowanego stolika, zamawiając kolację. Dużo rozmawialiśmy i co mnie dziwiło, robiłam to z własnych chęci. Chciałam go poznać. Tak to prawda i to również mnie dziwiło. Później zabrał mnie na spacer po parku. Niebo było obsypane gwiazdami, a my przechadzaliśmy się po dróżkach.

-Zaśpiewaj mi coś – poprosiłam, przerywając ciszę.
Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
-Co byś chciała?
-Moondance – odparłam bez zastanowienia.
Więc, to wspaniała noc na Księżycowy Taniec
Z gwiazdami w twoich oczach
Cudowna noc na romanse
Pod przykryciem październikowego nieba
I wszystkie liście spadają z drzew
W dźwięk podmuchu wietrzyku
Próbuję uprosić dzwonienie
Twojego serca które gra miękko i nisko
I wszystkie nocne magie zdają się szeptać i uciszać
I całe delikatne światło księżyca zdaje się świecić na twoim rumieńcu
Przytuliłam się do niego wsłuchując. Śpiewał tylko dla mnie. Tylko…

poniedziałek, 8 lipca 2013

Chapter 6

Well, it's a marvelous night for a Moondance
With the stars up above in your eyes
A fantabulous night to make romance
'Neath the cover of October skies
And all the leaves on the trees are falling
To the sound of the breezes that blow
And I'm trying to please to the calling
Of your heart-strings that play soft and low
And all the night's magic seems to whisper and hush
And all the soft moonlight seems to shine in your blush
Usłyszałem za sobą swoje imię, czując dłoń na ramieniu. Powoli się odwróciłem ujrzawszy piękną, czarnowłosą dziewczynę. Uśmiechała się niewinnie, a w jej oczach płynął istny ocean. Oniemiały patrzyłem na nią nic nie mówiąc.
-Tak? – wydukałem wreszcie.
Posłała mi zniewalający uśmiech, a jej krucha dłoń znalazła się na mojej klatce.
-Zawsze chciałam Cię poznać. – odparła.
-To chyba jestem szczęściarzem – uniosłem jedną brew do góry, lustrując ją wzrokiem.
Podobała mi się. Coś mnie tknęło, aby zacząć z nią flirtować. Zaraz miałem iść na salę, a później występ.
-Powiedziałabym, że na odwrót – szepnęła mi do ucha.
Wziąłem ją za rękę prowadząc do środka. Ona zajęła swoje miejsce, a ja dołączyłem do naszego stolika. Niecierpliwiłem się. Chciałem tą galę jak najszybciej zakończyć i móc znowu porozmawiać z tą dziewczyną. Tajemniczą dziewczyną. To naprawdę było dziwne, ale oczarowała mnie tym jednym spojrzeniem.
Nagrody zostały rozdane.
Występ zakończony.
Opuściłem salę.
Rozglądałem się za nią. Musiałem jeszcze z nią porozmawiać. Chyba chciałem ją poznać.
-Jestem – usłyszałem aksamitny głos za sobą.
Odwróciłem się momentalnie.
-Nie przedstawiłaś się. Jak ty masz na imię? – spytałem.
-Jestem Weronica – podała mi dłoń, którą ucałowałem.
Chwyciła moją rękę, ale zaraz powoli wysunęła swoją z uścisku zostawiając małą karteczkę. Zgrabnym krokiem w pięknej sukni, opuściła budynek. Stałem tam chwilę osłupiały, ale pociągnięcie za ramię, wyrwało mnie z transu. Schowałem świstek do kieszeni spodnie i wraz z przyjaciółmi wyszedłem stamtąd. Musieliśmy się jeszcze spotkać…
Weronica
Udało się! Widziałam po w jego oczach zaciekawienie i oczarowanie. Po raz kolejny mi się uda. Szczęśliwa wróciłam do apartamentu. Zdjęłam z siebie tą okropną długą sukienkę i poszłam wziąć prysznic. Odświeżona, zasiadłam przed telewizorem oglądając nagraną galę z przed chwili. Nawet dobrze śpiewają te chłopaki, ale nie moje klimaty. Harry był przystojny. To dobrze, jakiś plus całej tej akcji. W pokoju rozdzwonił się mój telefon. Wyciągnęłam rękę i sięgnęłam na szklany stolik, patrząc na ekran „mama”. Odebrałam od razu. Przywitałyśmy się i dość długo rozmawiałyśmy. Opowiadała mi co tam u Neli, że tęskni i że chciała mi powiedzieć dobranoc.
-Mamusiu kochiam cię – usłyszałam.
-Aww ja ciebie też skarbie. Śpij już.
-Doblanoc.
-Dobranoc kochanie – oddała telefon swojej babci i zaraz i ona się rozłączyła.
Podniosłam swoje 54 kilo z kanapy i poszłam do sypialni się położyć. Ułożyłam się na miękkich poduszkach i zamknęłam oczy, odpływając.


Hey, przepraszam, ale nie miałam kiedy napisać tego rozdziału. Mam jednak nadzieję, że to nie było dla Was aż tak długo.
Alicja
♥♥Skyfallgirl♥♥

poniedziałek, 1 lipca 2013

Chapter 5

See its just a matter of days
Just a matter of days
Till I think of a way to sweep you off you're feet
-Gala Brit Award jutro o 20- poinformował mnie Marlin wchodząc do mojego gabinetu.
-Wiem to – nawet na niego nie spojrzałam.
Przerzucałam jakieś kartki szukając adresu zamieszkania Stylesa. Chciałam wiedzieć na wszelki wypadek. Spojrzałam na zegarek wiszący na białej ścianie – 16.
-Wszystko ma być przygotowane. Robicie za moją obstawę na wypadek, jeżeli ktoś nas rozszyfrował – ostrzegłam chłopaka – Ja muszę kupić sobie jakąś sukienkę. Skąd ja mam wiedzieć co go zauroczy… - mruczałam coś pod nosem.
Wybiegłam z budynku wsiadając do bentleya, a nim ruszyłam do jakiegoś centrum handlowego. Po sklepach chodziłam około dwóch godzin, kiedy natknęłam się na odpowiedni zakup. Usatysfakcjonowana wróciłam do apartamentu. Rzuciłam szary pokrowiec z suknią na łóżko i weszłam do łazienki, aby wziąć kąpiel. Odświeżyłam się trochę i zrobiłam coś do jedzenia, bo niestety mój żołądek od paru godzin domagał się jedzenia. Przebrałam się w dres i znowu wyszłam na miasto. Ulice oświetlały już tylko lampy, a samochodów było co raz mniej. Biegłam chodnikiem ze słuchawkami w uszach. Cały czas musiałam trzymać formę. Dotarłam do dużej hali… opuszczonej hali. Tam na mnie miała czekać reszta. Mimo, że mieliśmy teraz zadanie do wykonania, musieliśmy ćwiczyć.
-Dobra do roboty! – krzyknęłam podciągając rękawy bluzy – Caylen i Dave wy pierwsi.
Stanęłam z boku dokładnie obserwując każdy ich ruch. Tutaj ważna była precyzja i dokładność oraz myślenie. Nie ważne ile masz siły, ważne jak myślisz.
Blondyn został powalony przez większego mężczyznę przez swoją nie uwagę, lecz zaraz się zrekompensował i obronił atak. Siedziałam z nimi długo. Trening przeszedł pomyślnie i około 3 nad ranem zostałam odwieziona do domu. Padnięta położyłam się do łóżka.
Siedziałam w czarnym skórzanym fotelu poprawiając dół sukni. Byliśmy prawie na miejsce i trzeba było wejść tam na fałszywe zaproszenie. W prawym uchu mieściła się mała słuchawka, abym mogła mieć niewidoczny kontakt z grupą.
-Jesteśmy. Dave otwórz jej drzwi – usłyszałam Micheala.
Mężczyzna nie czekał dłużej tylko wykonał polecenie. Po chwili stałam przed wejściem, a zaraz potem byłam w środku. Do rozpoczęcia gali była nie cała godzina. Mój wzrok przeszukiwał tłumy osób kłębiących się na korytarzu. Przeszłam powoli w stronę drzwi do ogromnej sali, gdzie była przygotowana scena na występy i rozdanie nagród. Ktoś przeszedł obok mnie szturchając za ramię. Odwróciłam głowę, a moja dłoń zatrzymała się na barku młodego chłopaka.
-Harry Styles…-wyszeptałam cicho.


Wiem, przepraszam za krótki rozdział. :( też jestem sama sobą zawiedziona. Poprzednie były krótkie, ale dłuższe od tego. Przepraszam...


Alicja


♥♥Skyfallgirl♥♥