wtorek, 1 sierpnia 2017

jeśli zauważyłeś, przeczytaj.

Wow. Tyle muszę powiedzieć. Jestem wzruszona, gdy wracam na tego bloga, widzę wyświetlenia, komentarze i tę historię... Była jednym z początków. 
Teraz posiadam wiele fanfictions, które czytacie na Wattpadzie, własną książkę, ale nie zapominam o korzeniach.
Jeśli odezwalibyście się do mnie, jeśli chcielibyście znowu przeżyć jakąś historię właśnie TU, zrobię to dla Was i dla siebie.

DZIĘKUJĘ, że byliście i jesteście.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Epilog


Wyrównałam oddech. Wszystko działo się tak szybko. Opuściłam broń na ziemię i pociągnęłam Harry’ego za rękę. Wybiegliśmy z hali, w której przed chwilą zabiłam Justina. Tak, jego. Ja po prostu nie mogłam strzelić w ukochanego. Zabiłabym siebie.
            Wsiedliśmy do mojego auta i ruszyłam. Na nic nie patrząc, jechałam szybko. Obok mnie siedział zdezorientowany chłopak. Nie dziwiłam mu się. Chwilę minęło zanim się odezwał.
            - Czemu zabiłaś jego? Czemu nie mnie? – warknął lodowato. – Przecież tego chciałaś. Oto ci chodziło od samego początku tak?
To bolało. Tak strasznie bolało to jak mówił. Z obrzydzeniem i pogardą. Nie dziwiłam mu się. Miał rację.
            - Nie mogłam. Kocham cię rozumiesz? To nie tak miało być. – mówiłam przez łzy.
            - A jak? – prychnął. – Nie wierzę ci. Odwieź mnie do domu, nie chcę cię już widzieć.
            - Boże, Harry wybacz mi. Miałam cię zabić, to było moje zlecenie, ale ja się w tobie zakochałam. To jest prawda. Uwierz…
Chłopak patrzył wciąż na mnie, a później odwrócił twarz w stronę okna. Nie odzywał się. Wzięłam głęboki wdech i  przyspieszyłam. Miałam wrażenie, że zaraz ogarnie mnie histeria. Tak bardzo chciałam, aby mi wybaczył. Popełniłam tyle błędów, skłamałam tyle razy i nie mogłam cofnąć czasu. On był drugą osobą na której mi tak naprawdę zależało.
            Gdy dojechaliśmy pod jego dom, zaparkowałam auto licząc, że jeszcze coś powie. Myliłam się. Wysiadł i nie patrząc na mnie, wszedł do willi. W chwili kiedy zamknął za sobą drzwi, ja straciłam wszystko.
Dwa miesiąc później
            Trzymałam rączkę Nel i wracałyśmy z przedszkola. Słońce oświetlało nasze twarze. Dziewczynka wesoło opowiadała mi o tym co dziś robiła, a ja starałam się słuchać. Próbowałam funkcjonować i żyć normalnie. Nadal było trudno. Wiele czasu nie minęło. Czułam pustkę. Chciałam mieć go przy sobie, chciałam wybaczenia. Harry Styles wymazał mnie ze swojego życia na dobre…
            - Mamo, chodź. – 3- latka pociągnęła mnie za rękę do cukierni.
Weszłyśmy do środka, kupując dwa ciastka. Usiadłyśmy przy małym stoliku obok okna, aby patrzeć na przechodniów. Tyle osób wracających z pracy, spieszących się gdzieś, a ja czułam jak czas się zatrzymuje. Byłam odizolowana od innych ludzi.
            - Wracamy? – Nel poprawiła się na krześle machając nóżkami.
Spojrzałam na nią i tylko pokiwałam głową. Poprawiłam torebkę na ramieniu i wzięłam córeczkę na ręce. Ona wtuliła się mocno i tak doszłyśmy do nowego domu, w którym mieszkamy od dwóch tygodni. Tam to mieszkanie miało za dużo wspomnień związanych z moją pracą. Praca przypominała mi o Harry’m. W zasadzie to była praca. Skończyłam z tym. Jak na razie jestem agentką nieruchomości.  Co dzień rano odprowadzam małą do przedszkola, gotuję obiady i sprzątam. Żyję jak normalna kobieta i mama.
            Posadziłam córkę przy stole, gdy tylko znalazłyśmy się w środku. Umyła rączki, więc teraz mogła zjeść obiad. Usiadłam obok karmiąc córeczkę. Jak zawsze po jedzeniu poszła spać, a ja trochę ogarnęłam w domu. Korzystając z tego, że mogłam na chwilę wyjść, wybrałam się do sklepu. Idąc chodnikiem nie zauważyłam osoby na którą wpadłam. Zetknęłam się z twardym torsem i dobrze znanymi perfumami. Powoli podniosłam głowę widząc TE szmaragdowe oczy. I wtedy wszystko zniknęło. Ja patrzyłam na niego, a on na mnie. Serce przestało bić, a czas stanął.
            - Weronica… - powiedział cicho, a ja się ocknęłam.
Odsunęłam się spuszczając głowę. Nie… nie mogłam. Chyba wolałam odejść.
            - Spójrz na mnie. – poprosił. Z obawą wykonałam jego polecenie. – Dawno cię nie widziałem, bo nie chciałem. Nigdy nie chciałem cię już zobaczyć. Wiesz co? Przez te dwa miesiące zastanawiałem się nad wszystkim. Nad tym dlaczego chciałaś mnie zabić, dlaczego tego nie zrobiłaś i dlaczego dałem się oszukać. Nie dostałem wszystkich odpowiedzi, ale zrozumiałem, że raz powiedziałaś prawdę. Wtedy zacząłem opanowywać technikę wybaczania. Umiem wybaczyć?- zapytał sam siebie.
            - Harry… - odezwałam się. – Przepraszam. To było moje zadanie. Ja… zabijałam ludzi, a ty miałeś być kolejnym. Tylko nie wiedziałam, że cię pokocham i że będziesz dla mnie więcej wart niż moje życie. Przepraszam. –wyszeptałam ocierając łzę. – Chcę, żebyś mi wybaczył, uwierzył i zaufał. Kocham cię.
Obserwowałam jego reakcję. Patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Ręce miał lekko zaciśnięte w pięści, a ramiona uniesione do góry. Potem spojrzał na mnie. Nic nie mówiliśmy. Czekałam, aż to on się odezwie. Sekundy, minuty, traciłam nadzieję.
            - Mam ci wybaczyć? – przerwał ciszę.
            - Tak.
            - Mam ci uwierzyć?
            - Tak.
            - Mam ci zaufać?
            - Tak.
Znowu ta cisza. Znowu milczenie.
            - Dobrze. – odpowiedział.
Moje serce się radowało. Ja miałam ochotę skakać z radości. Wybaczył mi… Boże… Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. To było tak mało prawdopodobne. Liczyłam na to, że mnie znienawidzi. On mi wybaczył…
Wyciągnął w moją stronę dłoń, a w tym samym czasie niebo zaczęło płakać razem ze mną. Podeszłam bliżej i odważyłam się go przytulić. Objął mnie całując we włosy.

 - I stali tak jeszcze długo. To chyba faktycznie była miłość. – uśmiechnęłam się do trójki dzieci, które siedziały na dywanie patrząc na mnie i słuchając uważnie.
- Czyli mimo wszystko byli razem? – spytał 15 - letni Taylor.
Pokiwałam głową poprawiając się na sofie. Zamknęłam na chwilę oczy, a po chwili czułam smak ust ukochanego na swoich. Uśmiechnęłam się głaszcząc go po policzku. Gdy podniosłam powieki ujrzałam jego radosne oczy, a nasze dzieci już gdzieś pobiegły. Mężczyzna usiadł obok mnie, sadzając na swoich kolanach moje ciało.
- Takie bajki dzieciom opowiadasz? – spytał śmiejąc się.
- No wiesz… dla nich to bajki, dla nas historia do której nie chcemy wracać. – oparłam głowę o jego ramię, wsłuchując się w bicie serca męża.
- Masz rację kochanie. A teraz wybacz muszę jechać syna odwieźć na trening, córki na śpiew, ale potem mamy pusty dom…- szepnął porozumiewawczo.
Walnęłam go piąstką w tors śmiejąc się. Musnęłam jeszcze raz jego wargi i Harry zabrał Taylor’a, Nadię i Alicie. Wstałam z miękkiej sofy podchodząc do komody na której stały zdjęcia. Wzięłam jedno do rąk. Przejechałam palcami po szybce ramki, widząc fotografię mojej Nel. Moja dorosła córka… Tyle lat minęło. Ona znała prawdę. Wie, że historia która teraz opowiadam jej rodzeństwu zdarzyła się naprawdę, ale wybaczyła. Wybaczyła mi. Harry’ego od zawsze traktowała jak ojca, chociaż wiedziała, że to nie on jest tym prawdziwym. Nigdy jednak mu tego nie wypomniała. Teraz ma już własną rodzinę i swój dom. Ja mam swoją rodzinę i swój dom. I staram się zapomnieć, i staram się kochać…

Dziwnie kończyć tą historię, ale kiedyś muszę. Dodaję ten epilog w pośpiechu, bo zaraz internet znów zostanie mi zabrany, więc nad notką się nie rozpiszę. Zapraszam tu.

środa, 7 sierpnia 2013

Chapter 10



This is the end
Hold your breath and count to ten
Feel the Earth move and then
Hear my heart burst again
For this is the end
I’ve drowned and dreamt this moment
So overdue I owe them
Swept away I’m stolen
Chodziłam po swoim gabinecie cała zestresowana. Boże co się ze mną działo? To tylko spotkanie z klientem…Taa, który chce abyś zabiła swojego chłopaka.- odpowiedział mi głos w głowie. Przecież ja go nie kochałam, więc nie powinnam mieć blokady. Nawet się nie zorientowałam, że drżę. Kurwa, mam cholernie powalone życie!
 Przymknęłam powieki, opierając ręce o biurku. Jak ja mam to zrobić? Jak mam w niego strzelić i nie patrzeć jak umiera? Ale muszę… Tak, dam radę. Wzięłam głęboki oddech i w tym samym momencie, wszedł Dave z… Bieberem?! No to są kurwa chyba jakieś żarty…
-Weronica, to jest właśnie nas zleceniodawca. – oznajmił mój wspólnik.
A ja patrzyłam i nie wierzyłam. Czy ten chłopak na głowę upadł? Chciał pozbyć się konkurencji czy Styles mu kiedyś dziewczynę odbił? Przecież to kompletna żenada, ale to on opłacił.
Przedstawił mi się, całując moją dłoń. Wymusiłam uśmiech i podeszłam do biurka. Przejrzałam jakieś kartki i spojrzałam na nich.
            – Kiedy i gdzie? – spytałam.
            – Dzisiaj. Chcę widzieć jak umiera.
Spuściłam wzrok. Ja właśnie nie chciałam tego widzieć. Usiadłam na krześle, zastanawiając się. Musiałam gdzieś zabrać Harry’ego i wszystko zaplanować. Wyprosiłam chłopaków i wzięłam telefon, dzwoniąc do Loczka. Stukałam palcami o  blat, czekając aż odbierze. Gdy to zrobił, ja nie wiedziałam co powiedzieć. Usłyszałam jego głos i miałam ochotę się rozpłakać. Wzięłam parę oddechów i odezwałam się.
            – Harry, możemy się spotkać?
            – Jasne. Kiedy?
            – Wieczorem, wpadnij do mnie. Zabiorę cię gdzieś.
            – No dobrze, o której?
           – Za godzinę. Muszę kończyć. Do zobaczenia. – rozłączyłam się jak najszybciej.
Złapałam się za głowę, krzycząc. Dźwięk rozchodził się po pomieszczeniu, ale nikt z zewnątrz nie mógł mnie usłyszeć. Byłam wkurzona, rozdrażniona i na skraju wytrzymania.
            Wybiegłam z budynku, wsiadając do swojego bentleya. Nim dojechałam do mieszkania. Wzięłam szybki prysznic i wybrałam strój. Ubrana w czarną sukienkę stanęłam przed lustrem. Prawda była taka, że nie mogłam na siebie patrzeć. Brzydziłam się sobą. Musiałam pokonać siebie.
            Poprawiłam makijaż i byłam gotowa. Dźwięk dzwonka do drzwi spowodował, że moje serce przyspieszyło. Jak ja to kurwa zrobię?! – pytałam się w myślach, zapinając broń pod udem. Ostatnie spojrzenie na swoją bezuczuciową osobę i udałam się otworzyć. Uśmiech, który widniał na twarzy chłopaka, powodował, że rozpadałam się na kawałeczki. Nie wiedziałam czy się pozbieram. Jego widok mnie rozczulał.
            Wyciągnęłam ręce i wtuliłam się w Harry’ego. Zaciągając się zapachem kochanka, próbowałam powstrzymać łzy. On delikatnie gładził moje plecy, a policzek przytulił do moich włosów. Mogłam tak stać już do końca. Bez problemowo. Tylko ja i on. On i ja. My. Powoli odsunęłam się od chłopaka, wzięłam go za rękę i zamykając najpierw drzwi, zeszłam na parking. Wsiedliśmy do mojego samochodu, który ja prowadziłam. Poprawiłam się na skórzanym fotelu i zacisnęłam dłonie na kierownicy.
           – Weronica, wszystko dobrze? – spytał, kładąc delikatnie dłoń na moim kolanie.
Nie, Harry nie jest dobrze. Jest źle, potwornie, co raz gorzej. – to wszystko chciałam mu powiedzieć, ale skłamałam. Pokiwałam głową mrucząc pod nosem, żeby się nie martwił. Zrezygnowany oparł czoło o szybę.
         – A gdzie jedziemy?
         – W pewne miejsce. Dawno tam nie byłam. – odpowiedziałam odpalając silnik.
         – No dobrze, już o nic nie pytam. – uśmiechnął się w moją stronę, a ja walczyłam, żeby nie zawrócić.
Całą drogę mój oddech był urywany. Starałam się jechać szybko, aby myślał, że to przez nadmiar adrenaliny. Klimatyzacja działa już chyba na największych obrotach. Było mi duszno i gorąco. Jakbym przechodziła jakąś przemianę.
           – Ronnie, skarbie, zatrzymaj się i ochłoń. – odezwał się, a jego ciepło w głosie spowodowało, że przeszły mnie dreszcze. – Widzę, że się źle czujesz. Zatrzymaj się. – powtórzył z troską.
Zrobiłam to. Zaparkowałam auto na poboczu. Patrzyłam w przednią szybę, nawet nie mrugając. To się nie mogło dziać naprawdę.  On wcale nie był moim celem...Kurwa! Kogo ja oszukuję?! Wyszłam z bentleya, opierając się o maskę. Silne ramiona przyciągnęły mnie do siebie. Kołysał, szepcząc czułe słowa. Dział na mnie tak kojąco… Czułam spokój, miłość.
            Podniosłam głowę, odnajdując wargi Harry’ego. Pasowały do moich idealnie. Były swoją jednością. Dłonie bruneta, oplotły moją talię i usadziły na przodzie auta. Nie odrywając się ode mnie, cały czas pieściliśmy swoje usta. Magia tego pocałunku, unosiła się wokół. Moja dłoń spoczęła na policzku chłopaka, subtelnie go głaszcząc. Sekunda. Moment, w którym się odsunął, aby ponownie złączyć nasze wargi. Miał być to ostatni nasz pocałunek. Ten cudowny i niezapomniany. Ten przepełniony naszą miłością.
            Oparłam czoło o czoło ukochanego. Nasze dłonie splecione ze sobą uniosły się ku górze. Spojrzałam w szmaragdowe oczy, które błyszczały. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz.
            – Harry…– wychrypiałam.
            – Tak, skarbie?
            – Kocham cię. – wyszeptałam, przylegając do niego całym ciałem.
Objął mnie, całując po całej twarzy. W policzku, w czoło, w usta.
            – Ja ciebie również.
Te dwa słowa… Tak nie wiele, a jednak tak dużo. Mój umysł protestował dalszej drogi, ale ciało było przeciwne. Puściłam dłoń chłopaka i wsiadłam do samochodu. On zaraz za mną. Ochłonęłam i mogłam jechać dalej. Wiedziałam, że po tym wyznaniu będzie mi jeszcze trudniej. Przestałam myśleć. Po prostu jechałam.
            Piętnaście minut i trzy sekundy później, byliśmy na miejscu. Wielka hala, w której trenujemy. Wysiadłam z pojazdu na drżących nogach. Biorąc za rękę, zdziwionego Hazzę, weszliśmy do środka. Staliśmy na środku. Ja tyłem do niego, czując oddech chłopaka na swojej szyi. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i wyjęłam broń, momentalnie się odwracając. Wymierzyłam nią w Styles’a, odbezpieczając. Był kompletnie zszokowana i zaskoczony.
            – Co ty robisz? – zapytał łamiącym głosem.
            – Wybacz, ja… muszę cię zabić. – on się cofał, ja szłam za nim.
            – Co? Weronica, co tu się dzieje?
Nie odpowiedziałam. Zrobiłam krok w tył, mrużąc oczy. Zauważyłam swoją grupę i Justina. Wyszli z korytarzy otaczając nas. Dwóch rywali zmierzyło się wzrokiem.
            – Doigrałeś się Styles. – syknął mój pracodawca.
Harry nic nie rozumiejąc i tak nie zmienił wyrazu twarzy. Odwarknął jakoś i krążyli ramię w ramię. Czas płynął, a ja stałam tylko trzymając pistolet.  W pewnym momencie mój chłopak wylądował na kolanach, z rękoma mocno trzymanymi przez Biebera, na swoim karku. Podniósł głowę i spojrzał na mnie.
 Żal, ból, smutek i rozczarowanie.
To wszystko wyczytałam. Miałam ochotę rzucić się do niego i zacząć płakać.
– No zrób to. Zabij mnie. – jad w jego głosie, mocno zranił moje serce.
– Weronica strzelaj! – usłyszałam Dave.
Wymierzyłam w Harry’ego ponownie.
Spust. Strzał. Huk. Ciało opada na matę.

No więc... Udało mi się napisać. Wzięłam zastrzyki, zdjęłam kołnierz i pisałam :) Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was długością i ciekawością tego rozdziały. Jestem bardzo ciekawa waszych opinii. Na nie czekam :)
PRZEPRASZAM WSZYSTKIE BELIEBERS. JA TEŻ GO LUBIĘ, ALE WZIĘŁAM JAKO CIEMNY CHARAKTER W TYM OPOWIADANIU. WYBACZCIE :(
Alicja
♥♥Skyfallgirl♥♥

piątek, 26 lipca 2013

Chapter 9

Speak softly, love and hold me warm against your heart
I feel your words, the tender trembling moments start
We're in a world, our very own
Sharing a love that only few have ever known 



Tydzień. Siedem dni. Siedem dni, które non stop spędzałam z Harry’m. Starałam się kończyć wcześniej, w nocy odbywać treningi, a popołudniami spotykać się z nim.  Wciąż pamiętałam, że pracuję, że to wszystko to iluzja. Nagle stałam się sławną dziewczyną Stylesa. Mówiono o nas wszędzie. Nie mówię, że mi się to podobało, ale musiałam ścierpieć.

            Siedziałam właśnie w wielkiej sali, gdzie przeprowadzaliśmy rozmowy. Stukałam palcami o blat stołu, słuchając pracowników. Głowa przechylała mi się na prawo, a potem na lewo i tak w kółko.
            -Weronica, kiedy przystąpisz do końcowego celu? – spytał Dave, wyrywając mnie tym samym z rozmyśleń.
            -Ee… - chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. – Nie długo.
            -To znaczy? Wiesz klient chce już go sprzątnąć.
            -Mówię, że nie długo. Muszę zdobyć jego zaufanie. – syknęłam.
Miałam ich wszystkich po kolei dość. Wiedziałam co robię. Nikt mnie nie będzie pouczał i rozkazywał. Omiotłam ich spojrzeniem i wstałam, odpychając metalowe krzesło. Wściekła wybiegłam z budynku, akurat w ramiona Harry’ego, który na mnie czekał. Wtuliłam się w niego, wdychając cudowny zapach chłopaka. To wszystko mnie przerastało. Nie miałam siły.
            -Zabierz mnie do siebie. – poprosiłam.
Brunet odwrócił się, otwierając drzwi od swojego auta. Pozwolił, abym wsiadła, po czym sam zajął miejsce kierowcy. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Jechaliśmy szybko, bez zatrzymywania.
Paręnaście minut później byliśmy na miejscu. Otulona ramieniem przez chłopaka, zostałam wprowadzona do jego domu. Zaniósł mnie na sofę, kucając obok.
            -Ronnie…- wyszeptał gładząc moje uda.
Spojrzałam na niego z pod rzęs. Położyłam mu dłoń na policzku, delikatnie głaszcząc. Pochyliłam się i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Wplotłam palce we włosy Loczka, a on wsunął język do moich ust. Robiło się co raz bardziej gorąco i namiętnie. Odsunęłam się od niego dysząc. Ciepłe i miękkie wargi Styles’a, wyznaczyły niewidzialną drogę po mojej szyi. Przymknęłam powieki, rozanielona. Zabierał mnie do nieba, swoimi gestami i pieszczotami.
            -Kochajmy się. – wymruczałam mu do ucha, przejeżdżając palcami po jego karku.
            -Z przyjemnością. – odpowiedział biorąc mnie na ręce.
W jego oczach tliło się pożądanie, a zarazem podniecenie. Podobało mi się to,  że tak na niego działam. W drodze do sypialni chłopaka, rozpinałam powoli guziczki jego koszuli. Gdy tylko postawił mnie na podłodze, zdarłam ją z umięśnionych ramion Hazzy. Zjechałam w dół, całując tors kochanka. Odchylił głowę do tyłu, a przez jego twarz przeszedł cień zadowolenia. Jego dłonie wplotły się w moje włosy, a ja znów uniosłam się ku górze, palcami rozpinając pasek spodni chłopaka. Nie pozwolił mi dokończyć tego zadania, gdyż podniósł mnie, sadzając na swoje biodra. Mój oddech momentalnie przyspieszył, kiedy brunet przyparł mnie do ściany. Złapał gwałtownie mój podbródek, wpijając się w moje usta, które tylko na to czekały. Każda komórka ciała pragnęła Harry’ego Styles’a. Chciała mieć go dla siebie, przy sobie. Nic się teraz nie liczyło. Tylko oni i ich namiętność.
            Harry położył mnie na łóżku , zdejmując najpierw moją koszulkę. Obdarowywał moją skórę drobnymi pocałunkami i muśnięciami palców. Wyginałam się w łuk, głośno wzdychając. Niby nic takiego, a miałam mroczki przed oczami z rozkoszy. Zsunął moje spodnie, rzucając je gdzieś w kąt, razem ze swoimi. Przejechał wargami po mojej nodze, unosząc ją do góry. Załaskotało mnie zgięcie pod kolanem, kiedy je ucałował. Uśmiechnął się i powrócił do mojej szyi, przysysając się, tak że powstał ślad jego warg. Ja za to znów zanurzyłam palce w jego włosach. Jego dotyk był taki kojący, przyjemny, nie zapomniany. Nikt tak dawno mnie nie pragnął, jak on teraz.
            W końcu podniósł na mnie wzrok i spojrzał głęboko w oczy, a ja utonęłam w nich powtórnie i bez powrotnie. Podsunął dłoń pod moje plecy, delikatnie mnie podnosząc. Sprawnie rozpiął mój stanik i zostałam przed nim prawie naga, nie wstydząc się. Nim się spostrzegłam, żadne z nas nie miało bielizny.
 Światło księżyca wdarło się przez niezasłonięte okno do sypialni, oświetlając nasze ciała. Skąpani w nim, kochaliśmy się długo nie mogąc nacieszyć się sobą nawzajem. Ja chciałam więcej, on chciał więcej. Tej nocy nie było granic i powstrzymywania.  Czułam się opętana jego dotykiem i pocałunkami. Mogłam przysiąść, że mógł zrobić ze mną co tylko chciał. Byłam mu całkowicie oddana. Otulona jego zapachem i ramieniem, zasnęłam.
            Przebudziłam się z uśmiechem na ustach. Moje ciało było obolałe, ale spełnione. Obróciłam głowę, napotykając czułe spojrzenie kochanka, który przyglądał mi się podpierając na łokciu. Odgarnął mi zabłąkany kosmy i ucałował w skroń.
            -Dzień dobry Harry. – wymruczałam, przeciągając się.
            -Witaj Ronnie.
Przekręciłam się tak, że nasze klatki się stykały. Objęłam jego kark i musnęłam wargi chłopaka. Zostawiłam go w niezadowoleniu, bo odsunęłam się i wstałam z wygodnego łóżka. Naciągnęłam swoją bieliznę i granatową koszulę Harry’ego, która wisiała na krześle. Obróciłam się do niego, figlarnie uśmiechając.
            -Idź pod prysznic, a ja zrobię śniadanie. – klęknęłam na łóżku mrucząc.
Przyciągnął mnie do siebie, powtórnie całując. Usiadłam na nim, oddając namiętne i żarliwe pocałunki. Wsunął sprytnie dłonie pod koszulę i gładził moje nagie ciało. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do jego dotyku. Zawsze będę tak reagować. Odsunęłam się, a chłopak jęknął.
            -Kotku pod prysznic, ja idę robić śniadanie. – zaśmiałam się i zeszłam z niego, idąc do kuchni.
Krzątałam się po pomieszczeniu, smażąc naleśniki. Miałam bardzo dobry humor i nie miałam zamiaru iść dzisiaj do pracy, aby go sobie zepsuć. Noc spędzona ze Styles’em, na pewno była jedną z niezapomnianych. Mam nadzieję, że zdążę ją jeszcze powtórzyć, przed jego śmiercią…
            Z rozmyśleń wyrwały mnie gorące pocałunki na mojej szyi i dłonie ma biodrach. Uśmiechnęłam się z satysfakcją, ale nie odwróciłam się. Dokończyłam swoje wcześniejsze zadanie i nałożyłam na talerze, nasze słodkie śniadanie. Usiedliśmy przy wyspie kuchennej. Byłam karmiona przez chłopaka, więc było wesoło. Dużo się śmiałam, a jeszcze więcej całowałam. W ogóle nie mogłam się oderwać od jego ust, co go rozbawiało. Popołudniu, Harry odwiózł mnie do mojego domu, zostając na chwilę. Żadne z nas nie chciało się rozdzielać. Chcieliśmy być obok siebie.
            Siedziałam z nim na kanapie i oglądaliśmy Titanica. Zanim doprowadziłam się do łez, zadzwonił mój telefon. Podniosłam głowę z kolan bruneta i sięgnęłam po komórkę, leżącą na stoliku. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
            -Tak?
            -Witaj Ronnie. Słuchaj mamy problem z Nelką. Chora jest. – usłyszałam zmartwioną mamę.
Usiadłam gwałtownie, słysząc te słowa.
            -Jak to? Na co?
            -Przewlekła grypa. Lekarze położyli ją w szpitalu, bo jest strasznie słaba i ma wysokie gorączki.
            -Przyjadę. Zaraz będę. – odpowiedziałam, rozłączając się.
Wytłumaczyłam Harry’emu, że muszę jechać do rodzinnego miasta. Nie mówiłam tylko po co. Zrozumiał to i nie długo później gnałam do Liverpoolu. Jechałam tak szybko jak się dało. Po prostu chciałam być przy mojej córeczce. Dotarłam do szpitala , odnajdując mamę. Wskazała mi salę Neli, w której zaraz się pojawiłam. Usiadłam przy łóżku dziewczynki, całując ją najpierw w czółko. Mój aniołek…
            Gdy rano przeprowadziłam rozmowę z lekarzem, dowiedziałam się, że stan dziecka się poprawia. Spokojnie mogłam zabrać ją już do domu. Tak tez zrobiłyśmy razem z mamą. Siedziałam u niej dwa dni, opiekując się i pomagając przy małej, rodzicielce. Stęskniłam się za tym maleństwem. Brakowałam mi jej tam, w Londynie, ale nie mogłam tego zmienić. Jeszcze nie teraz.  Kiedy moje życie będzie uporządkowane i bezpieczne dla mojej córeczki, zamieszkamy razem i będę normalną mamą. Będę chodziła z nią na spacery i odprowadzała do przedszkola. Będę kupowała jej sukieneczki i bawiła się lalkami. Będę przy niej… Ona nie będzie miała ojca, którego ja muszę zastąpić. Ja również nie miałam. Straciłam go bardzo wcześnie i wiem co to znaczy, wychowywać się tylko z jednym rodzicem. Zawsze się ma tą pustkę w serce, pustkę którą powinien zapełnić tata.
            Musiałam jak najszybciej skończyć z tą pracą. Wykonam to ostatnie zlecenie i zajmę się czymś normalnym. Ja Weronica Fletcher nie chcę już zabijać!
 
Cześć! Rozdział jest znów dłuższy i mam nadzieję, że się podobał. Nie długo historia dobiegnie końca. Niestety lub stety. To opowiadanie nie miało być jakieś długie... Dziękuję tym, którzy zwracają uwagę na moje błędy ( to pomaga!). :)   Jak podoba się szablon?
 Alicja
 ♥♥Skyfallgirl♥♥

niedziela, 21 lipca 2013

piątek, 19 lipca 2013

Chapter 8

Elevator buttons and morning air
Strangers' silence makes me wanna take the stairs
If you were here we'd laugh about their vacant stares
But right now, my time is theirs
Czy randkę z Harry’m mogę dodać do udanych? Zdecydowanie. Mimo, że wszystko jest zaplanowane, czego on nie wie, podobało mi się. Dobrze czuję się w jego towarzystwie, ale przecież ja się do nikogo nie przywiązuję. Do nikogo oprócz Neli.
To moja praca. Nie mogę pozwolić, aby sławny piosenkarz zawrócił mi w głowie. Jak bym wtedy wyglądała wobec pracowników? Jak uległa…
Minęło kilka dni od tego wieczoru. Wracałam właśnie z pracy, kiedy mój telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować. Wyciągnęłam go, odbierając połączenie.
            -Tak?
            -Cześć Ronnie. Miałabyś ochotę na spacer? – w słuchawce usłyszałam radosny głos Harry’ego.
            -O, myślę że to dobry pomysł. Kiedy…- nie dokończyłam, bo pod apartamentem zobaczyłam chłopaka.
Uśmiechał się rozłączając połączenie. Moje kąciki ust lekko się wygięły ku górze. Powoli do niego podeszłam, chowając smartphona.
            -Cześć, rozumiem, że chcesz mnie zabrać na spacer teraz? – zaśmiałam się odgarniając, włosy z czoła.
            -Jeśli mogę. – znów błysnął białymi ząbkami i ukazał dwa dołeczki w policzkach.
Całokształtowi dodawały uroku jego szmaragdowe, duże oczy. Strasznie mi się podobały. Gdy w nie spojrzałam, do razu się zatapiałam. Możliwe, że to nie wróżyło nic dobrego, ale nie panowałam nad swoimi emocjami.
            Otrząsnęłam się z zapatrzenia i uśmiechnęłam. Wzięłam chłopaka za rękę i ruszyliśmy w stronę parku. Nasze dłonie cały czas były ze sobą splecione. Przecież to tylko gra…- przeszło mi przez głowę. Tak, to tylko gra. Nic poza tym. Sztukę kłamania mam opanowaną do perfekcji. To samo z udawaniem, ale … ale czy ja aby na pewno udawałam? Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. W ogóle nie powinnam tak myśleć.
            -Ronnie… - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry’ego.
            -Tak? – spojrzałam na niego, mrugając oczami kilkakrotnie.
            -O czym tak intensywnie myślisz?
            -Tak ogólnie. O wszystkim. – posłałam mu uśmiech i ruszyłam dalej, równo z chłopakiem.
Szliśmy co raz więcej rozmawiając. Poznawałam go od tej innej strony. Mniej medialnej. Opowiadał mi o swoich zainteresowaniach, o tym co lubi, a ja odwdzięczałam się tym samym. Może skrywałam więcej, ale nie kłamałam. Nie powiedziałam mu o Neli, ale o niej nikomu nie mówię. Dave i reszta nie wie. Tak ma zostać, bo ta wiedza nie jest im potrzebna do niczego. Tak samo i Harrye’mu, przecież nie będziemy razem.
            Czułam się co raz pewniej w jego towarzystwie. Od bardzo dawna nie uśmiechałam się czy nie śmiałam. On powodował, że znowu to robiłam. Śmiałam się. Dobrze , że nie zapomniałam jak się to robi. Chłopak uznał, że mam słodki chichot. Ja uznałam, że ma słodkie dołeczki i znowu wybuchnęliśmy śmiechem.
            Pomału wracaliśmy, kiedy krople deszczu zaczęły spadać z nieba. Stukały o betonowe chodniki i ławki w parku. Harry pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy biec. I tak byliśmy cali mokrzy, więc nie było szans na ucieczkę, ale była zabawa. On biegł tyłem i patrzył na mnie. W końcu się zatrzymał i ramieniem, przyciągnął mnie do siebie. Ten ruch był niepewny, a na pewno nieprzemyślany. Jego wzrok utkwiony był w moich oczach. Dłonią gładził mój policzek i co raz bardziej się pochylał. Weronica nie raz całowałaś, kogoś kogo miałaś zabić prawda? – odezwało się moje ja, kiedy nasze usta dzieliły milimetry. A w cholerę z pracą. – rzuciłam w myślach i przyciągnęłam chłopaka. Wpił się w moje usta,  a ja oplotłam jego szyję. Pocałunek był delikatny, czuły, ale zarazem namiętny. Miliony kropelek spadających na nasze ciała, wzbogacały tylko nastrój. Lekko się uśmiechnęłam,  przygryzając mu wargę. Na jego twarzy też pojawił się, cwaniacki, uśmiech. Było warto. Dawno nie czułam czegoś takiego. Nie całowałam się tak jak z nim.
            Odsunęliśmy się od siebie, opierając o czoła. Przymknęłam powieki wyrównując oddech. To mi się podobało. Chciałam więcej. Ujęłam twarz Harry’ego w swoje dłonie i musnęłam wargami jego wargi. Zaczęło mocniej padać, więc pociągnęłam bruneta za rękę i pobiegliśmy do mnie. Weszliśmy do mieszkania trochę ochłonięci.
            -Teraz pójdę się przebrać, ty zdejmij tą koszulę i rozwieś w łazience. – nakazałam zdejmując buty z nóg. – Tam jest łazienka. – wskazałam białe drzwi i udałam się do sypialni.
Rozebrałam się z mokrych rzeczy i nałożyłam coś luźniejszego. Przeczesałam włosy i wróciłam do chłopaka. Musiałam przyznać, że klata Harry’ego Styles’a jest…wow? Serio…Odwróciłam od niego wzrok i pognałam do kuchni.
            -Chcesz herbaty? – spytałam wychylając głowę do salonu.
            -Yhym – mruknął coś siadając na kanapie i bawiąc się telefonem.
Zrobiłam nam ciepły napój i z dwoma kubkami, ruszyłam do pomieszczenia obok. Podałam jeden chłopakowi, a drugi zatrzymałam dla siebie. Usiadłam obok niego i podkuliłam nogi.
            -Podobało mi się dzisiaj. – odezwałam się, posyłając mu nieśmiały jak na mnie, uśmiech.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie.
            -Tak? Mi też.
Włączyłam jakiś film i tak wyszło, że oglądaliśmy do późna wieczorem. Ja nie chciałam, żeby szedł, więc ciągle wymyślałam jakieś zajęcie. Nie zdawałam sobie sprawy, że coś się ze mną dzieję. Że coś jest nie tak. Nigdy się tak nie zachowywałam.
            Około północy, chłopak zaczął się zbierać. Przyniosłam mu jego koszulę i pozwoliłam się ubrać, bo nadal chciałam, żeby został. Oparłam się o ścianę i patrzyłam jak zapina guziczki. Podeszłam do niego zarzucając mu ręce na szyję.
            -Dobranoc Harry. – mruknęłam całując kącik jego ust.
            -Dobranoc Weronico. – oddał delikatnie pocałunek i opuścił moje mieszkanie.
Westchnęłam i poszłam do sypialni. Położyłam się do łóżka, odpływając.
            Siedziałam przy biurku w swoim gabinecie i przewracałam kartki jakiejś gazety. Ja i Styles, ja i Styles, ja i Styles wszędzie! No, ale czego miałam się spodziewać…- przewróciłam oczami i wstałam z wygodnego fotela. Wezwałam sekretarkę, która zrobiła mi czarną, mocną kawę. Przechadzałam się po całym pomieszczeniu z filiżanką. A może ja chciałam zmienić swoje życie ? Może chciałam przestać zabijać? Nie wiem, nic nie wiem. Gubiłam się we własnym świecie.
Dzisiaj postarałam się, aby był dłuższy. Udało się! sukces normalnie.( dłuższy od tamtych). Mam nadzieję, że się podoba i liczę na szczere opinię.
Alicja
♥♥Skyfallgirl♥♥