Wyrównałam oddech. Wszystko
działo się tak szybko. Opuściłam broń na ziemię i pociągnęłam Harry’ego za
rękę. Wybiegliśmy z hali, w której przed chwilą zabiłam Justina. Tak, jego. Ja
po prostu nie mogłam strzelić w ukochanego. Zabiłabym siebie.
Wsiedliśmy
do mojego auta i ruszyłam. Na nic nie patrząc, jechałam szybko. Obok mnie
siedział zdezorientowany chłopak. Nie dziwiłam mu się. Chwilę minęło zanim się
odezwał.
-
Czemu zabiłaś jego? Czemu nie mnie? – warknął lodowato. – Przecież tego
chciałaś. Oto ci chodziło od samego początku tak?
To bolało. Tak strasznie bolało
to jak mówił. Z obrzydzeniem i pogardą. Nie dziwiłam mu się. Miał rację.
-
Nie mogłam. Kocham cię rozumiesz? To nie tak miało być. – mówiłam przez łzy.
-
A jak? – prychnął. – Nie wierzę ci. Odwieź mnie do domu, nie chcę cię już
widzieć.
-
Boże, Harry wybacz mi. Miałam cię zabić, to było moje zlecenie, ale ja się w
tobie zakochałam. To jest prawda. Uwierz…
Chłopak patrzył wciąż na mnie, a
później odwrócił twarz w stronę okna. Nie odzywał się. Wzięłam głęboki wdech
i przyspieszyłam. Miałam wrażenie, że
zaraz ogarnie mnie histeria. Tak bardzo chciałam, aby mi wybaczył. Popełniłam
tyle błędów, skłamałam tyle razy i nie mogłam cofnąć czasu. On był drugą osobą
na której mi tak naprawdę zależało.
Gdy
dojechaliśmy pod jego dom, zaparkowałam auto licząc, że jeszcze coś powie.
Myliłam się. Wysiadł i nie patrząc na mnie, wszedł do willi. W chwili kiedy
zamknął za sobą drzwi, ja straciłam wszystko.
Dwa miesiąc później
Trzymałam
rączkę Nel i wracałyśmy z przedszkola. Słońce oświetlało nasze twarze.
Dziewczynka wesoło opowiadała mi o tym co dziś robiła, a ja starałam się
słuchać. Próbowałam funkcjonować i żyć normalnie. Nadal było trudno. Wiele
czasu nie minęło. Czułam pustkę. Chciałam mieć go przy sobie, chciałam
wybaczenia. Harry Styles wymazał mnie ze swojego życia na dobre…
-
Mamo, chodź. – 3- latka pociągnęła mnie za rękę do cukierni.
Weszłyśmy do środka, kupując dwa
ciastka. Usiadłyśmy przy małym stoliku obok okna, aby patrzeć na przechodniów.
Tyle osób wracających z pracy, spieszących się gdzieś, a ja czułam jak czas się
zatrzymuje. Byłam odizolowana od innych ludzi.
-
Wracamy? – Nel poprawiła się na krześle machając nóżkami.
Spojrzałam na nią i tylko
pokiwałam głową. Poprawiłam torebkę na ramieniu i wzięłam córeczkę na ręce. Ona
wtuliła się mocno i tak doszłyśmy do nowego domu, w którym mieszkamy od dwóch
tygodni. Tam to mieszkanie miało za dużo wspomnień związanych z moją pracą.
Praca przypominała mi o Harry’m. W zasadzie to była praca. Skończyłam z tym.
Jak na razie jestem agentką nieruchomości. Co dzień rano odprowadzam małą do przedszkola,
gotuję obiady i sprzątam. Żyję jak normalna kobieta i mama.
Posadziłam
córkę przy stole, gdy tylko znalazłyśmy się w środku. Umyła rączki, więc teraz
mogła zjeść obiad. Usiadłam obok karmiąc córeczkę. Jak zawsze po jedzeniu
poszła spać, a ja trochę ogarnęłam w domu. Korzystając z tego, że mogłam na
chwilę wyjść, wybrałam się do sklepu. Idąc chodnikiem nie zauważyłam osoby na
którą wpadłam. Zetknęłam się z twardym torsem i dobrze znanymi perfumami.
Powoli podniosłam głowę widząc TE szmaragdowe oczy. I wtedy wszystko zniknęło.
Ja patrzyłam na niego, a on na mnie. Serce przestało bić, a czas stanął.
-
Weronica… - powiedział cicho, a ja się ocknęłam.
Odsunęłam się spuszczając głowę.
Nie… nie mogłam. Chyba wolałam odejść.
-
Spójrz na mnie. – poprosił. Z obawą wykonałam jego polecenie. – Dawno cię nie
widziałem, bo nie chciałem. Nigdy nie chciałem cię już zobaczyć. Wiesz co? Przez
te dwa miesiące zastanawiałem się nad wszystkim. Nad tym dlaczego chciałaś mnie
zabić, dlaczego tego nie zrobiłaś i dlaczego dałem się oszukać. Nie dostałem
wszystkich odpowiedzi, ale zrozumiałem, że raz powiedziałaś prawdę. Wtedy
zacząłem opanowywać technikę wybaczania. Umiem wybaczyć?- zapytał sam siebie.
-
Harry… - odezwałam się. – Przepraszam. To było moje zadanie. Ja… zabijałam
ludzi, a ty miałeś być kolejnym. Tylko nie wiedziałam, że cię pokocham i że
będziesz dla mnie więcej wart niż moje życie. Przepraszam. –wyszeptałam
ocierając łzę. – Chcę, żebyś mi wybaczył, uwierzył i zaufał. Kocham cię.
Obserwowałam jego reakcję.
Patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Ręce miał lekko zaciśnięte w pięści, a
ramiona uniesione do góry. Potem spojrzał na mnie. Nic nie mówiliśmy. Czekałam,
aż to on się odezwie. Sekundy, minuty, traciłam nadzieję.
-
Mam ci wybaczyć? – przerwał ciszę.
-
Tak.
-
Mam ci uwierzyć?
-
Tak.
-
Mam ci zaufać?
-
Tak.
Znowu ta cisza. Znowu milczenie.
-
Dobrze. – odpowiedział.
Moje serce się radowało. Ja
miałam ochotę skakać z radości. Wybaczył mi… Boże… Nie mogłam uwierzyć w jego
słowa. To było tak mało prawdopodobne. Liczyłam na to, że mnie znienawidzi. On
mi wybaczył…
Wyciągnął w moją stronę dłoń, a w
tym samym czasie niebo zaczęło płakać razem ze mną. Podeszłam bliżej i
odważyłam się go przytulić. Objął mnie całując we włosy.
- I stali tak jeszcze długo. To chyba
faktycznie była miłość. – uśmiechnęłam się do trójki dzieci, które siedziały na
dywanie patrząc na mnie i słuchając uważnie.
-
Czyli mimo wszystko byli razem? – spytał 15 - letni Taylor.
Pokiwałam
głową poprawiając się na sofie. Zamknęłam na chwilę oczy, a po chwili czułam
smak ust ukochanego na swoich. Uśmiechnęłam się głaszcząc go po policzku. Gdy
podniosłam powieki ujrzałam jego radosne oczy, a nasze dzieci już gdzieś
pobiegły. Mężczyzna usiadł obok mnie, sadzając na swoich kolanach moje ciało.
-
Takie bajki dzieciom opowiadasz? – spytał śmiejąc się.
-
No wiesz… dla nich to bajki, dla nas historia do której nie chcemy wracać. –
oparłam głowę o jego ramię, wsłuchując się w bicie serca męża.
-
Masz rację kochanie. A teraz wybacz muszę jechać syna odwieźć na trening, córki
na śpiew, ale potem mamy pusty dom…- szepnął porozumiewawczo.
Walnęłam
go piąstką w tors śmiejąc się. Musnęłam jeszcze raz jego wargi i Harry zabrał
Taylor’a, Nadię i Alicie. Wstałam z miękkiej sofy podchodząc do komody na
której stały zdjęcia. Wzięłam jedno do rąk. Przejechałam palcami po szybce
ramki, widząc fotografię mojej Nel. Moja dorosła córka… Tyle lat minęło. Ona
znała prawdę. Wie, że historia która teraz opowiadam jej rodzeństwu zdarzyła
się naprawdę, ale wybaczyła. Wybaczyła mi. Harry’ego od zawsze traktowała jak
ojca, chociaż wiedziała, że to nie on jest tym prawdziwym. Nigdy jednak mu tego
nie wypomniała. Teraz ma już własną rodzinę i swój dom. Ja mam swoją rodzinę i
swój dom. I staram się zapomnieć, i staram się kochać…
Dziwnie kończyć tą historię, ale kiedyś muszę. Dodaję ten epilog w pośpiechu, bo zaraz internet znów zostanie mi zabrany, więc nad notką się nie rozpiszę. Zapraszam tu.